wtorek, 4 sierpnia 2015

Jak jest dobrze, to jest za dobrze- czyli kobiecy galimatias.





            Nieważne, czy w dowodzie osobistym masz wpisane "M", czy "K", zarówno jedną, jak i drugą płeć dotyczy pojęcie szczęścia. Niestety nie można go jednoznacznie zdefiniować, ponieważ ile ludzi, tyle odmiennych jego wizji, jednak jedno jest pewne- ten, kto stwierdził, że kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa- miał całkowitą rację. 
Jak mężczyzna jest szczęśliwy, to jest. A kobieta- no... niekoniecznie.

Dorabiając w zawodzie, gdzie spotyka się głównie z kobietami (cóż, mężczyźni raczej nie robią sobie manicure), nasłuchać można się przeróżnych rzeczy. Stwierdzenie, że kosmetyczka to lokalny psycholog i powiernik w jednym, a krzesełko dla klientki jest niczym szezlong w gabinecie wcale nie mija się z prawdą. Dowiedzieć się można nowości z wielu dziedzin- kto z kim śpi, gdzie najlepiej pojechać na wakacje, gdzie najlepiej zjeść, kto z kim śpi i oczywiście... kto z kim śpi.

Jednak to niejedyny tak często powielany temat przy okazji paznokciowych podbojów. Jako, że ludzie są egoistami, najlepiej wychodzi im mówienie o sobie samych. I nie wierzcie już tym wszystkim filmikom, że ludzie są aż takimi introwertykami, że nie potrafią wypisać nawet 5 swoich zalet. Mając dobrego słuchacza i doradcę, potrafiliby wypisać ich aż tyle, że nie starczyło by im kartki... a może nawet i długopisu.

Bacznie obserwując i słuchając niejednej kobiety możemy odnieść wrażenie, że ich życie opiera się w dużej mierze na rozwiązywaniu problemów. Życie bez możliwości wpadnięcia na genialny pomysł likwidacji niejednej niesnaski było by wtedy tylko pustą egzystencją, wywołującą bliżej nieokreślone napady emocji, niczym przy comiesięcznym PMSie.

Taka teoria bowiem mogłaby nas przybliżyć do rozwiązania zagadki, dlaczego tak wielu osobniczkom płci pięknej przez głowy przechodzi myśl: "Jest za dobrze, jestem zbyt szczęśliwa... chyba zaraz coś się spierdoli".

Idąc tym tokiem myślenia, jeżeli kobiety uwielbiają rozwiązywać problemy, cały czas w ich najbliższym otoczeniu powinny się one znajdować, bo jeżeli wystąpi jakiś, choćby mały deficyt- podświadomie będą musiały je sobie stwarzać. Logiczne? Niby tak. 
Spokojnie, ja jestem kobietą, a jednak sama nie potrafię tego pojąć, ale innego wytłumaczenia nie znajduję. 

Więc jeżeli Ty jesteś facetem to zrozum, że jak w waszej relacji układa się całkiem dobrze, a nagle- ni stąd, ni zowąd Twoja partnerka stanie się małym koszmarkiem, nie obwiniaj jej, tylko stwórz jej problem.

Zatnij się maszynką do golenia, zbij talerz, albo rozlej sok w pokoju- wtedy zajmiesz jej myśli i zmienisz jej tryb z "stand by", na tryb "rozwiązywania". Z pewnością zajmie się szukaniem dla Ciebie plastra, zamiataniem szklanej mozaiki, albo testowaniem nowej szmatki z mikrofibry, która idealnie pochłania sok pomarańczowy. Przynajmniej nie będzie miała czasu, żeby wymyślać nowe awantury o byle błahostkę, byleby tylko potwierdzić swoje wewnętrzne przekonanie, że nigdy nie może być za dobrze.

Jeżeli jednak w waszej relacji układa się całkiem dobrze, a ona... po prostu będzie się tym cieszyć- dziękuj.

Dziękuj Bogu (lub w kogo tam wierzysz), że trafiła Ci się normalna kobieta i trzymaj ją przy sobie.
Takie szczęście może się już nie powtórzyć w świecie księżniczek.


Agnes Web Developer